Dziś napiszę o kilku przypadkach, w jaki sposób i jak najczęściej, gminy „kantują” niepubliczne przedszkola. Oczywiście, jak nie wiadomo, o co chodzi, to chodzi o pieniądze.
Sprawy te mają zasadniczo związek z zakończeniem i jednocześnie początkiem nowego roku budżetowego, czyli roku kalendarzowego, ale ich konsekwencje ciągną się przez wiele miesięcy, nierzadko cały następny rok. A gdy przyjdzie do podsumowania i zamknięcia obecnego roku, pojawią się znowu.
Działanie pierwsze, czyli „ile wydałem, tyle dam”. W skrócie polega to na procederze zmniejszania dotacji po przeliczeniu wydatków wykonanych przez gminne przedszkola. W finansach publicznych i budżecie gminy mogą się zdarzyć jedynie dwie sytuacje: albo wydatki jednostek budżetowych, np. gminnych szkół i przedszkoli, będą zgodne z uchwałą budżetową (budżetem gminy po wszystkich zmianach), albo będą inne. A w tym wypadku może być z kolei tylko jedna sytuacja – wydatki wykonane będą niższe, niż zakładał budżet. A dlaczego nie mogą być wyższe od budżetu? A dlatego, że byłoby to naruszeniem dyscypliny finansów publicznych, surowo karanym, aż do pozbawienia stanowiska włącznie. W takich wypadkach, konieczna jest nowelizacja budżetu i podwyższenie kwot na szkoły czy przedszkola i wtedy znika różnica pomiędzy wykonaniem a planowaniem.
A obniżanie rocznej dotacji do wysokości wydatkowanych rzeczywiście kwot w przedszkolach, a nie do kwot zaplanowanych w budżetach, jest niezgodne z ustawą. Dowodem jest cały szereg wyroków sądów administracyjnych (pisaliśmy o pierwszym takim wyroku, uzyskanym przez naszą Kancelarię w poście z 7 kwietnia 2014 r) oraz sądów powszechnych (np. wspomniany przeze mnie wyrok Sądu Apelacyjnego, post z 16 marca 2015). W razie potrzeby, służymy takimi wyrokami.
Gminy wzywają do zwrotu takich „nadpłat” dotacji, wydają decyzje administracyjne, a przedszkola, z niewiedzy, nieuwagi czy po prostu strachu przed gminą, płaczą, płacą i zwracają dotacje, których naprawdę zwracać nie powinny.
Czy można jedna w takim wypadku jeszcze te pieniądze odzyskać? Jest to możliwe, ale wymaga wniesieni pozwu o wypłatę prawidłowej kwoty dotacji za poprzedni tok, obliczonej zgodnie z ustawą. Po takim obliczeniu „wyjdzie” ta różnica, którą gmina kazała zwrócić, a zapewne jeszcze inne kwiatki, bo jak już raz gmina na dotacji chciała nieco zaoszczędzić, to zapewne i w innych miejscach także „przyoszczędziła”.
Aberracja numer dwa – „nie dam, bo nie mam”.
Takie nieprawidłowości polegają na tym, że gminy nie chcą wypłacać dotacji. Przyczyny, a właściwie preteksty, są różne. W przypadku dzieci zdrowych, twierdzą, że „zabezpieczyły” (ohydne, niepoprawne słowo…) w budżecie środki na ileś dzieci, a skoro w przedszkolu jest więcej, to gmina nie da, bo więcej nie ma. Inne przypadki dotyczą dzieci niepełnosprawnych, których liczba przekracza tę, podaną we wrześniu poprzedniego roku przy składaniu wniosku o dotację. A w zasadzie, gminy „zwalają” swoją niekompetencję na SIO, do którego wpisuje się stan uczniów na 30 września. Na tej podstawie gminy otrzymują w nowym roku subwencję oświatową na dzieci niepełnosprawne i jak liczba w styczniu czy kwietniu nie zgadza się z liczbą we wrześniu, to płacić często nie chcą. Twierdzą wtedy, że nie dostały na te dzieci pieniędzy z budżetu państwa, a ze swojego dopłacać nie mają zamiaru. A przedszkole przecież nie wie, czy w styczniu albo kolejnym miesiącu nie przyjdzie jakieś nowe niepełnosprawne dziecko…. Zdarza się także, że gmina nie chce płacić za „nieswoje” dzieci (chociaż ‘wszystkie dzieci są nasze”…), czyli zamieszkałe w innych gminach, które nie kwapią się z refundacją kosztów, albo płacą tyle, ile każe ustawa, a mniej niż np. wynosi dotacja na dziecko niepełnosprawne.
Oczywiście, jest to ewidentne, rażące i niebudzące wątpliwości naruszenie ustawy, która NAKAZUJE wypłatę dotacji NA KAŻDE dziecko, w tym niepełnosprawne.
Bardzo podobnie odbywa się to, gdy przedszkole prowadzi wczesne wspomaganie. Gminy także potrafią odmówić dotacji, pomimo złożonego oddzielnego wniosku (przypominam!) na dotacje WWR, bo twierdzą, że w przedszkolu jest za dużo dzieci nim objętych, a we wniosku było mniej.
Sztuczka numer trzy – i to się zaczyna dziać w tym roku, czyli „dwa minusy dają plusy”, a polega na wielokrotnym odejmowaniu wydatków od podstawy dotacji.
Przypominam, że AKTUALNE brzmienie art. 90 ust. 2b u.s.o. jest takie:
2b. Dotacje dla niepublicznych przedszkoli niespełniających warunków, o których mowa w ust. 1b, przysługują na każdego ucznia w wysokości nie niższej niż 75% ustalonych w budżecie danej gminy wydatków bieżących ponoszonych w przedszkolach prowadzonych przez gminę w przeliczeniu na jednego ucznia, pomniejszonych o opłaty za korzystanie z wychowania przedszkolnego oraz za wyżywienie, stanowiące dochody budżetu gminy, z tym że na ucznia niepełnosprawnego w wysokości nie niższej niż kwota przewidziana na niepełnosprawnego ucznia przedszkola w części oświatowej subwencji ogólnej otrzymywanej przez gminę, pod warunkiem że osoba prowadząca niepubliczne przedszkole poda organowi właściwemu do udzielania dotacji informację o planowanej liczbie uczniów nie później niż do dnia 30 września roku poprzedzającego rok udzielania dotacji (…).
A co robią niektóre gminy? Czy ktoś zgadnie? Otóż, pomniejszają podstawę dotacji o dotację celową, jaką otrzymują z budżetu państwa zgodnie z art. 14d ust. 1 ustawy!
Warto ten przepis przytoczyć: Na dofinansowanie zadań w zakresie wychowania przedszkolnego gmina otrzymuje dotację celową z budżetu państwa, która może być wykorzystana wyłącznie na dofinansowanie wydatków bieżących związanych z realizacją tych zadań.
I o takie właśnie dotacje gminy potrafią pomniejszać swoje wydatki!!!
I, oczywiście, pozostają jeszcze „standardowe” zaniżenia, o koszty oddziałów i punktów przedszkolnych (pomimo przegrywanych przez gminy procesów sądowych, ale to nawet lepiej, oczywiście dla prawników J), drastyczne zaniżanie kosztów przedszkola w zespołach szkolno-przedszkolnych, wyłączanie kosztów stołówek, obsługi administracyjnej, remontów i wiele innych.
Na razie chyba wystarczy. Jeśli w Państwa gminie zdarzają się takie, a może inne przypadki, czekamy na wiadomości. Zawsze możemy pomóc.
autor: Robert Kamionowski, radca prawny